Książkę przeczytałem jeszcze na studiach (nawet dokładnie nie pamiętałem tytułu) z nudów. Bardzo lekka książka, czyta się jednym tchem. Traktuje o tym jak wygląda projekt, który się nie uda. Jak zachowują się poszczególni członkowie teamu, zarząd, kierownicy, itp. Jedni się domyślają wcześniej, jedni później. Opisane są próby, jakie podejmuje się, żeby wszystko powróciło na właściwe tory, a najczęściej nie wraca. Czytanie sprawia wrażenie jakbyśmy tam byli i obserwowali to wszystko. Wciąga.
Będąc w środku można nie zdawać sobie sprawy, z tego wszystkiego. Dlatego warto o tym poczytać z zewnątrz.
Przede wszystkim książka opisuje przyczyny dlaczego projekt wygląda jak „Marsz ku klęsce”:
Książka jest właściwie o zarządzaniu projektami. Jednak gdy ją czytałem, nie miałem pojęcia co to jest projekt, więc zapamiętałem jak z pozycji biednego developera, którymu wszystko się wali na głowę 😉
Nie wszystko da się przewidzieć, czasem trafi się po prostu źle, lekko rzecz ujmując. Można sobie wmawiać, że będzie lepiej, postaram się, wszyscy się postaramy i wyjdziemy z tego, będą premie gratulacje, itp. A kończy się na tym, że kolejne miesiące dostaje się niepełne wypłaty i dług rośnie. Nie chodzi zresztą tylko o kasę, rośnie też frustracja, robi się nadgodziny, ale niestety nieefektywnie. Gdzieś tam nad naszymi głowani dzieją się jakieś gierki polityczne, których nie rozumiemy.
Jest raczej mało prawdopodobne, że spotka Was coś podobnego, ale kiedy już spotka to warto wiedzieć czym się to je, bo można się bardzo nieprzyjemnie przejechać. Mi czytanie tej książki po prostu się zwróciło, ponieważ będąc kilka lat temu w mało komfortowej sytuacji zrozumiałem, że wylądowałem w złym miejscu, a nie na to się pisałem…, a że firm poszukujących dev’ów w Krakowie dostatek…
To nie zawsze jest złe. Jedni lubią takie projekty, bo „jest ryzyko jest przyjemność”. Jeśli się uda to są większe pieniądze niż w bezpiecznym klepaniu kodu na zlecenie. Są całe branże, które funkcjonują w ten sposób. Na przykład w gamedevie (pisanie gier) nie mogą wygrywać wszyscy. Tylko niektóre gry odnoszą sukces, więc większość projektów u podstawy jest ryzykowna.
Moje podsumowanie jest takie, że projekt może się nie udać z wielu powodów i zazwyczaj na ostatnim miejscu jest to wina developera – można zmienić pracodawcę na takiego, któremu projekty się udają 🙂
Pingback: dotnetomaniak.pl
Z tej ksiąźki wyciągnałem jedną ważną rzecz 🙂 Jedynym sposobem ucieczki od Death Marchu jest zwolnienie się z firmy 🙂